W ogniu własnych wątpliwości
Brnę do celu wyczerpany
Choć zamysłem mym radości
Jestem całkiem załamany
Miałem wybrać co mnie cieszy
Co mi większą radość sprawi
Lecz się teraz umysł peszy
A rozdarte serce krwawi
Ciałem żądze zawładneły
Wpadła w oko mi blondynka
A jej wdzięki mnie ujeły
Zaprosiłem ją na drinka
Chciałem dobrze z nią się bawić
Swe uczucia w niej lokować
Lecz się ona nie chce stawić
W mych ramionach zameldować
Czarna za to chętnie wskoczy
Towarzystwo swe daruje
W końcu wciąż się ze mną droczy
Że się we mnie podkochuje
Pierwszej pragnę nie chcę zwlekać
Druga liczy na skinienie
Na blondynkę muszę czekać
Z czarną pewne mam spełnienie
"Cóż mam wybrać cóż mam zrobić?"
W głowie myśli mej tysiące
"Wziąść co dają czy też zdobyć?"
Poty zlały mnie gorące
Roztrzęsiony sam się gubię
I przeklinam niemoc swoją
Choć rozpustę bardzo lubię
Miłość była by ostoją
W tej rozpaczy odpowiedzi
Na dnie szklanki poszukuję
W barze niczym na spowiedzi
Cały wieczór przesiaduję
Moich żali wysłuchała
Niewzruszona ruda Anka
Te historie dobrze znała
Wszak nie lada z niej barmanka
Zaprosiła mnie do domu
By wyjawić rozwiązanie
"Tylko nie mów nic nikomu"
I ściągnęła mi ubranie
W podróż długą mnie zabrała
Pokazała nowe światy
Najpierw piórkiem mnie pieściła
Później ostre dała baty
Noc mnie całą pouczała
Aż opadłem całkiem z siły
A na koniec zapytała
"Czy już wszystko wiesz mój miły ?"
Ciężko dysząc wyszeptałem
W stronę panny bardzo zwinnej
"Ja się w Tobie zakochałem
I już nie chcę żadnej innej !"
Tak dylemat rozwiązała
Uleczyła moją duszę
Tak się w rudej zakochałem
I na inną się nie skuszę