Podejdź proszę moja miła,
niepotrzebnie się speszyłaś.
Podejdź bliżej, usiądź przy mnie.
Podaj dłonie, jakie zimne!
Daj je ogrzać, proszę... Daj,
będziesz chora, to nie maj.
Tak już lepiej, jak się czujesz?
Ach, ten uśmiech. Nim czarujesz.
Już tłumaczę, co też chciałem,
po co tutaj cię wezwałem.
Otóż, chciałbym coś przeczytać,
nie zamierzam o nic pytać.
Chciałbym poznać coś, co skrywasz.
Tak, ty w sobie tekst ukrywasz.
Uwięziony, jak w piwnicy,
kusi nutką tajemnicy.
Twoje oczy są, jak księga,
to w nich drzemie twa potęga.
Uśmiech, którym tak częstujesz,
nie oddaje, jak się czujesz.
Jest osłodą otoczenia,
kiepski humor w żart zamienia,
lecz to tylko są pozory,
wiem, że możesz czuć opory.
To zostanie między nami,
Nic nie zrobię ci słowami.
Twoje piękne duże oczy...
Widzę, jak w nich smutek broczy.
Żal wypełnia twe źrenice,
ból przekroczył już granicę,
której zapomnienie broni,
nic już przed nim cię nie chroni.
Widzę, teraz widzę wszystko,
piękna łąka i ognisko.
Zaufaniem zwą te błonie,
a na środku ufność płonie.
Nie, już nie płonie.
W mroku teraz wszystko tonie.
Ufność jeszcze tli niezdarnie,
bez niej wszystko skończy marnie.
Tylko zdrada jest tak podła,
jej trucizna świat ten zmogła.
Nieufności ciemne wody,
utopiły te ogrody.
Przyjaźń taki cios zadaje,
gdy nas krzywdzi nie udaje.
W żalu człowiek pogrążony,
nie jest zdolny do obrony.
Długo boli taka rana,
jest głęboka i szarpana,
gdy ją blizna szpetna skryje,
zaufanie kwiat odżyje.
Czasem rodzi się myśl w głowie,
ile bólu zniesie człowiek?
Ile łez wypłakać musi,
nim cierpienie go udusi?
Twój los nader był okrutny,
znowu wątek widzę smutny.
To kolejnych cierpień znamię,
które serce moje łamie.
Ślad jest inny prosta rana,
ta z miłością jest związana.
Cięcie czyste, chirurgiczne,
rzekłbym nawet pedantyczne.
Rana krwawi dość obficie,
lecz ją leczy szybko życie,
nienawiścią często broczy,
póki żalem łzawią oczy.
Ból potrafi mieszać zmysły,
głupie zradza - też pomysły.
Czas te rany świetnie goi,
całe szczęście on nie stoi.
Ta jest świeża, pewnie boli,
więc nie pytam, nie przystoi.
Podnieś główkę, spójrz raz jeszcze.
Ach, znów przeszły po mnie dreszcze.
To nienawiść tam się skrywa,
żal powoli dogorywa.
Wyzbądź jej się, oczyść myśli,
niech twój umysł spokój wyśni.
Wiele żalu w sobie kryjesz,
lecz nie tylko po to żyjesz.
Tu w kącikach lśni współczucie,
bardzo piękne to uczucie.
Świadczy, że masz wielkie serce,
nie w skorupie czy w butelce,
lecz otwarte jest na ludzi,
stąd sympatię taką budzisz.
Jeszcze coś tam błyszczy w tyle,
tak napewno się nie mylę.
Teraz widzę to wyraźnie,
blask ten rusza wyobraźnię.
To jest wiara niezachwiana,
przez nadziei moc wspierana.
Wierzysz w dobro oraz miłość,
międzyludzką sprawiedliwość.
Obraz piękny kryją oczy,
pełen bólu, acz uroczy.
Ten kto ujrzeć go potrafi,
do twojego serca trafi.
Ile jeszcze mi umknęło, tego dzisiaj się nie dowiem.
Pozwól zbliżyć się do siebie, wtedy więcej ci opowiem...
Tomasz Łopatecki
Foto net.