Wściekły niczym ranne zwierzę
Na świat cały pluję z krzykiem
Nie zważając w kogo mierzę
Tnę powietrze z dzikim rykiem
Słownym mieczem ścinam głowy
Wystawiając się na ciosy
W strachu pierzchły święte krowy
Zaufania depcząc kłosy
Bezsilnością napędzany
Ranię wszystkich bez wyjątku
W końcu padam wyczerpany
Parząc się we własnym wrzątku
Dałem upust swej agresji
Wielka ulgę teraz czuję
Choć niszczyłem z siłą bestii
To współczucia nie znajduję
Poprzez wybuch tej flustracji
Zrujnowałem swe oblicze
Żadnych pochwał lub owacji
W samotności teraz ryczę
Tomasz Łopatecki
Foto net.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz