Dołożyłem starań wszelkich
Moc wysiłków nader wielkich
By zachwycić cud dziewczynę
Która wciąż ma chłodną minę
Twarz jej niczym skalny posąg
Na mój temat skrywa osąd
Nie wiem po co ta osłona
Czy mnie rada czy znudzona
Rozgryźć ją ogromna sztuka
Umysł wciąż rozwiązań szuka
Nawet gdy się do mnie śmieje
Szczerze nie wiem co się dzieje
Czy to ja tak bawić mogę
Czy łaskotał ktoś ją w nogę
Jak zaklęty wciąż próbuję
Może upór poskutkuje
Coś sie zmieni w sytuacji
Skłoni ją do negocjacji
Wtedy spojrzy na mnie wzrokiem
Nie będącym już wyrokiem
Da przekonać do uśmiechu
I okazję bym w pośpiechu
Czar swój rzucić mógł przebiegły
Ten którego wiedźmy strzegły
Nie oddały go bez walki
Dotąd czuję zapach siarki
Choć majątek zaprzedałem
To zaklęcie im wyrwałem
Dzięki niemu w myśl jej wkradnę
I sekrety wszelkie zgadnę
Runie cała tajemnica
Kamiennego jej oblicza
Dając obraz sytuacji
Wybawiając mnie z flustarcji
Zacznę działać w sposób znany
Nie koniecznie zbyt lubiany
Mając nad myślami władzę
Wizerunek swój ogładzę
Sprawię tak by sen mój śniła
Aby ze mną go przeżyła
Zacznę śnić bez ograniczeń
Wypełniając setki życzeń
Będę marzył bez oporów
Aż nabierze tych kolorów
Z namiętnością kojarzonych
Ciemnych różów i czerwonych
Gdy rumieńce ją pokryją
To wspomnienia w niej ożyją
Tego co jej radość sprawia
Czego rozum nie odmawia
Co pociąga i podnieca
Będę dla niej niczym świeca
Kusząc blaskiem wśród ciemności
Pełnej cieni niepewności
Tak zdobędę panny względy
Choć wciąż studzi me zapędy
Czas plan w końcu wdrożyć w życie
Będzie moja już o świcie
Jeśli coś się nie powiedzie
Resztę życia spędzę w biedzie
Tomasz Łopatecki
Foto net.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz